Madame Web memes

Anna Kopeć

„Madame Web” – Dakota Johnson może tego nie uratować

„Madame Web” to najnowszy film universal Spider-Man. Film będzie miał oficjalną premierę 14 lutego (zobacz filmy na Walentynki 2024). Czy jest to udana produkcja? Pierwsze recenzje, które nadchodzą do nas zza oceanu nie są jakieś bardzo enztuzjastyczne. Dakota Johnson zaplątała się w fabułę i może się z niej nie wyplątać. Czego brakuje w filmie?

  • W filmie zabrakło słów z trailera i fani mogą czuć się zawiedzeni
  • „Madame Web” nie zwala z nóg – to przyjemny film, ale wydaje się lekko przestarzały
  • Dakota Johnson to chyba jedyny atut tego filmu, fabuła jest zbyt zagmatwana
  • Przypomina produkcje sprzed 20 lat, ale może jest to świadomy zabieg reżysera

Powiedzmy sobie szczerze, mamy do czynienia z filmem związanym ze Spider-Manem. W związku z tym oczekiwania i zainteresowanie premierą są nad wyraz rozbuchane. Czego zabrakło w tej superprodukcji? Otóż, nie ma w niej najbardziej charakterystycznego elementu, który był w trailerze. Historii, która wydarzyła się w Amazonii i była związana z matką bohaterki. Jest ona o tyle istotna, że już pojawiło się z nią wiele memów.

Dakota Johnson gra świeżo upieczoną sanitariuszkę Cassie Web, która widzi rzeczy, które wydarzą się w przyszłości. Nie ma pojęcia o istnieniu Spider-Mana. Zwiastun filmu był dobry i oczekiwania urosły, tymczasem film wypada nieco blado i bez polotu. Owszem, jest przyjemny, ale nie aż tak dobry jak oczekiwano.

„Madame Web” o czym jest film?

Film powinien nawiązywać do świata Spider-Mana, a jednak najwyraźniej coś poszło nie tak. W filmie mamy rok 2003, Cassie pracuje z Benem Parkerem (grany przez Adam Scott), który jest wujkiem Petera Parkera, znanego również jako Spider-Man. W filmie mamy też do czynienia ze szwagierką Bena (Emma Roberts), która jest w ciąży.

Filmy o superbohaterach zazwyczaj osiągają bardzo wysokie wyniki finansowe. Czy będzie tak w przypadku „Madame Web”? Całkiem możliwe, choć to raczej średnia produkcja jak na nasze czasy. Jeszcze kilka lat temu mogłoby zachwycić – teraz jest to po prostu taki sobie film. Film ten to powrót do wcześniejszej ery adaptacji komiksów, jeszcze sprzed epoki Iron Mana. Bardziej jednak przypomina produkcję Kobieta-Kot z 2004 roku niż cokolwiek innego co wyszło z wytwórni Marvela. Zagraniczna prasa określa go nawet mianem tandety. A może Clarkson zrobił to celowo? Jeśli tak, to film może być odczytany jako ironiczny komentarz do estetycznych pułapek sprzed 20 lat.

Dodaj komentarz