Serial The Curse recenzja Emma Stone daje czadu

Anna Kopeć

Emma Stone w serialu „The Curse” („Klątwa”). Tego się nie spodziewaliście

Ledwo co otrzymała statuetkę Oskara za pierwszoplanową rolę w filmie „Biedne istoty”, już o niej głośno ponownie. Tym razem Emma Stone zauroczyła nas w serialu „The Curse”. Trzeba przyznać, że jest to serial, jakiego dawno nie widzieliśmy.

  • Emma Stone po raz kolejny udowadnia, że jest świetną aktorką w serialu „The Curse”
  • To nie komedia, ale gatunek cringe (niby śmieszne, ale nam nie do śmiechu)
  • Klątwa wisi w powietrzu, ale nie możemy przestać oglądać

Emma Stone w serialu „The Curse” wcieliła się w rolę Whitney Siegel. Po raz kolejny udowadnia, że aktorstwo jest jej pisane i w żaden sposób nie minęła się z powołaniem. Serial paradokumentalny to jedna wielka szydera ze współczesnego świata. Problemy naszych czasów, poprawność polityczna, ekologia, postprawda. Młode małżeństwo kręci reality show „Filantropia”, którego tematem przewodnim jest ekologia. „The Curse” nie jest jednak typową komedią, ani sitcomem, to bardziej coś w stylu krzywego zwierciadła. Fachowo określane jest mianem królestwa cringe’u. To wyjątkowe dzieło, Christopher Nolan nazwał współczesnym miasteczkiem Twin Peaks. Emmie Stone partneruje Nathan Fielder, który gra Ashera Siegela.

W wielkim skrócie, serial zadaje pytanie, czy prawda jest jeszcze możliwa? Siegelowie są tak dobrzy, że aż są karykaturą samych siebie. Finansują potrzebujących, czyli wszystkich. Udają filantropów, ale za jaką cenę? Czy to prawdziwa pomoc, czy jedynie trend na Tik Toku? Co jest prawdą, a co nie? Klątwa, choć rzucona przez siedmiolatkę, wisi w powietrzu.

Serial obejrzymy na platformie SkyShowTime.

Dodaj komentarz